autor: Fryc
temat: Śmierć jako temat i motyw w literaturze dawnych wieków i w
polskich utworach o drugiej wojnie światowej
Śmierć jako temat i motyw w literaturze i sztuce
przewijała się poprzez wszystkie epoki literackie. Jej obraz i znaczenie
ewoluowały razem z rozwojem szeroko rozumianej kultury i sztuki. Wraz ze
zmianami kulturowymi szły zmiany cywilizacyjne – i one także wpływały na sposób
widzenia śmierci (np. totalitaryzm jako wynik zmian cywilizacyjnych i
społecznych i jego „produkt” – łagry, gdzie śmierć służy jako narzędzie).
To temat, obok którego nikt nie może przejść obojętnie. Dotyka najbardziej
osobistych uczuć i lęków, wreszcie obraz śmierci w literaturze ukształtowany
jest na obraz i podobieństwo ludzkich wyobrażeń danej epoki, ale i wpływa także
na jego kształt.
Już w Starożytności śmierć była istotnym elementem sztuki – bez jej obecności
nie istniał teatr antyczny – chociaż nie występowała raczej jako konkretna
postać – tak typowe wyobrażenie średniowieczne, ale była obecna jako fatum,
chociaż w ujęciu raczej filozoficznym. Jej celem było ukazanie głębszych
zależności – np. śmierć Polinejka i konflikt na jej tle między tytułową
Antygoną a Kronosem. To konflikt między osobą, która ponosi osobistą tragedię,
przeżywa śmierć bliskiej osoby, jest zobowiązana poprzez uwarunkowania
kulturowe do dokonania rytualnego pochówku, a Władcą, który wydał najwyższy
wymiar kary – śmierć właśnie, która ma być przestrogą i narzędziem władzy
zarazem.
Średniowieczne wyobrażenie śmierci ukazane zostało przez anonimowego autora w
„Rozmowie Mistrza Polikarpa ze śmiercią”. Jest to przykład tzw. „Dance macabre”
– tj. tańca śmierci , w którym rolę wodzireja pełni śmierć, a ludzie
najróżniejszych stanów w tym tańcu są sobie równi przed jej obliczem. Zadaniem
utworu jest wpłynięcie na wyobraźnię nawet niewykształconego czytelnika, czy
też słuchacza – personifikacja (rozkładający się, chudy trup, przewracający
przekrwionymi oczyma, trzymający najistotniejszy swój symbol, aktualny do dziś
- kosę ) wzmaga grozę i sugestywnie działa na wyobraźnię. Ponadto elementy
„wisielczego” humoru sprawiają, że utwór ten i straszy i śmieszy. Śmierć
powiada, że każdy musi zasiąść w jej szkole. Używa się tu wielu określeń na
czynności wykonywane przez śmierć – „zbawić żywota”, „skarać”, „morzyć”. Już w wtedy
znano wiele synonimów zgonu, a może właśnie przede wszystkim wtedy, gdy śmierć
zbierała swoje żniwo. To w Średniowieczu szalały pandemie tyfusu, cholery i
innych chorób, które zdziesiątkowały Europę. Obecne w Średniowieczu zawołanie
„memento mori” określało stosunek ludzi tej epoki do śmierci i życia i zarazem
– głęboko religijny, traktujący pobyt na ziemi jako okres przejściowy do życia
po śmierci. Śmierć jest wszechobecna, niemal pospolita, ale potężna,
nieuchronna i ma wymiar boski.
Renesans to wspaniały okres, czas rozwoju humanizmu, czas kiedy zaczęto cenić
człowieka jako dobro samo w sobie, a kształtowanie ducha i pracę nad sobą jako
wartości nadrzędne. „Nic co ludzkie nie jest mi obce” jest wyrazem idei ludzi
Odrodzenia. W tym okresie o śmierci pisał Jan Kochanowski w „Trenach”,
poświęconych córce Urszulce, która zmarła będąc dzieckiem. Kochanowski jako
przedstawiciel tego okresu był spadkobiercą kultury antycznej – głoszonych
wtedy idei Stoicyzmu, a więc przyjmowania wszystkich przejawów życia ze
spokojem i chłodnym dystansem – także tych najbardziej poruszających. Niestety
tragedia, jaka Go spotkała spowodowała, że zrewidował swoje poglądy –
stwierdzając, że serce nie jest z kamienia. Treny są zapisem osobistego
cierpienia, różnych stanów, jakie przechodził Poeta – od buntu wobec
niesprawiedliwości Boga, do szukania u Niego pocieszenia i zrozumienia,
ukojenia. Śmierć nie jest tu demoniczną postacią, a nieuchronnym stanem, którym
kończy się życie, drogą do Boga, który nie jest już surowym Bogiem ze Starego
Testamentu, ale Ojcem, który czeka na swoje dzieci. Wszystko co ziemskie,
szybko przemija, a Bóg jest autorem ludzkich poczynań – ten motyw jest aktualny
od Średniowiecza. Różnica polega na pojmowaniu życia doczesnego – nie jest ono
nadal wartością najwyższą, ale należy umieć się cieszyć z umiarem jego urokami
(co widać we „Fraszkach” Kochanowskiego), choć pamiętać należy, że na końcu
czeka śmierć.
Szekspir zaś potraktował śmierć jako nieodłączny element tragedii, której był
mistrzem. Jest ona osią intrygi lub jej logicznym uwieńczeniem. Największe
dramaty takie „Hamlet”, „Romeo i Julia” czy „Otello” to majstersztyki,
ukazujące ubrane w historyczne scenografie życie codzienne renesansu
europejskiego. Intryga i śmierć to sposoby na zdobycie władzy lub pozbycie się
wroga, albo na jedno i drugie. Także nieszczęśliwa miłość może zakończyć się
tragedią. Wymyślne sposoby, jak otrucie, czy mniej finezyjne pojedynki
komplikują życie bohaterom i jeszcze bardziej gmatwają akcję. Śmierć to element
dekoracji, bardzo pożądany z resztą. Chociaż nie można odmówić Szekspirowi
głębi uczuć i siły przekazu w słynnej scenie śmierci Romea i Julii – śmiem
twierdzić, najpiękniejszej scenie pożegnania w historii teatru. Należałoby się
tylko zastanowić, na ile waga śmierci w teatrze odzwierciedla jej znaczenie w
rzeczywistości Szekspira. Na pewno życie wyższych sfer obfitowało w podobne
przypadki. Nie jest już ona nadnaturalna i tajemnicza, choć nadal wszyscy są
wobec niej równi.
W Baroku o śmierci pisali Mikołaj Sęp Szarzyński i Daniel Naborowski. Nieobce
im są rozterki średniowiecznego filozofa, Św. Augustyna. W swych rozważaniach
doszli do konkluzji, że uwolnieniem od śmierci jest miłość do Boga. Śmierć jest
naturalnym końcem wszystkiego – bawmy się zatem, póki żyjemy, póki śmierć nie
nastąpi. Uznano śmierć jako naturalne zjawisko, które towarzyszy człowiekowi od
zawsze – jest to filozoficzne podejście, „oswojenie” śmierci. Jest to zwykły
proces, a nie nadnaturalny i straszny. Śmierć i miłość to dary od Boga, wobec których
wszyscy są jednakowi. Sposobem na śmierć jest jej pokochanie. H. Morsztyn
powiedział: „każda rozkosz kończy się śmiercią”.
Oświecenie - to trudny okres historyczny, kiedy cała uwaga skupia się na
próbach podźwignięcia Państwa z gruzów. To czas reform oświeceniowych – nauka
dla wszystkich, w tym także rozpowszechnienie umiejętności czytania i pisania .
Śmierć schodzi na plan dalszy, ale nie znika – pojawia się raczej w innym
ujęciu. Dzięki rozkwitowi przyrodoznawstwa i medycyny człowiek poznaje mechanizm
śmierci, jej fizjologię . Nie jest już ona tajemniczym, budzącym strach
zjawiskiem, ale jednym z wielu ważnych mechanizmów zachodzących w przyrodzie.
Okres Romantyzmu to czas, gdzie śmierć uzyskuje patetyczny wymiar. Ogólne
załamanie w społeczeństwie po klęsce powstania listopadowego każe zastanawiać
się nad istotą śmierci, nad jej celowością, wreszcie śmierć za Ojczyznę staje
się aktem najwyższej odwagi i poświęcenia. Śmierć oznacza także koniec
cierpień, uwolnienie od beznadziejności. Romantyczna koncepcja śmierci z
miłości wywodzi się z dramatu renesansowego. Należy wspomnieć tu o Giaurze i
Werterze z nurtu literatury europejskiej, a w literaturze polskiej o Konradzie
Wallenrodzie – człowieku, który zdradził siebie sam - umiera za niespełnioną
miłość. Ponadto śmierć to uwolnienie od cierpień człowieka, który całe życie
udawał kogoś innego dla Ojczyzny, ale ten ciężar, zbyt wielki nawet dla takiej
postaci, w końcu Go przygniata. Nie należy zapomnieć o tragicznej śmierci Aliny
z rąk Balladyny – śmierci, która powoduje kolejne tragedie i jest głównym
motywem poematu. Siostra zabija najbliższą sobie istotę, aby zdobyć mężczyznę.
Dylemat, co jest najważniejsze w życiu znajduje swój tragiczny finał.
Morderczyni ponosi zasłużoną karę.
Śmierć
w Pozytywizmie ukazana jest w literaturze przy pomocy plastycznego,
realistycznego opisu. Realizm jest głównym prądem literackim tej epoki.
Mistrzowie noweli tacy, jak Bolesław Prus, Maria Konopnicka czy Henryk
Sienkiewicz opisują życie prostych, biednych ludzi, którym śmierć towarzyszy
codziennie, zbiera swoje żniwo wśród niedożywionych, chorych dzieci i dorosłych
pracujących ciężko na głodowe racje. Śmierć jest okrutna, niesprawiedliwa i
nieunikniona – wpisana w losy tych ludzi, np. choroby leczy się ludowymi
nieskutecznymi sposobami, bo nowoczesna medycyna jest nieosiągalna. Nic nie
jest w stanie ich uratować od przedwczesnego zgonu. Żyją, wiedząc o tym i
godząc się na to. Nowele „Janko Muzykant” czy „Anielka” opisują takie właśnie
życie. Wielkie powieści tego okresu (min. „Lalka”, „Nad Niemnem”) w swej
warstwie obyczajowej także wspominają o życiu biedaków i jego marnym i szybkim
końcu.
Młoda Polska –to okres, w którym zbiegły się w czasie różne nurty: modernizm -
czyli nowoczesność, nowe, świeże spojrzenie i neoromantyzm – a więc powrót do
korzeni romantycznych w sposobie widzenia świata (Poezja Leśmiana) . Fin de
siecle – koniec wieku także miał wpływ na sposób podejścia do problemu
istnienia żyjących ówcześnie ludzi. Koniec wieku to oczekiwanie na koniec
świata – na znaki, katastrofy i śmierć w szerokim wymiarze. Głoszenie upadku
ludzkości nieobce jest i dzisiejszemu końcowi wieku. Sądzono, że skoro i tak
wszystko wkrótce się skończy, bezzasadne jest zbytnie przywiązanie do życia i
jego męczących przejawów. Młoda Polska to okres beznadziei - życie człowieka to
miotanie się między tym, co wymarzone, a tym, co można naprawdę („Wesele”
Wyspiańskiego), czas marazmu i niechęci życia w pełni. Nirwana („Hymn do
Nirwany” K.P. Tetmajera) była wyzwoleniem od cierpienia duchowego, uważano, że
należy poddać się temu stanowi bezruchu i odpoczynku, aby osiągnąć szczęście.
Śmierć samobójcza wówczas stanowiła akt odwagi, a nie głupoty czy tchórzostwa.
Był to niemalże świadomy wybór, wyjście jak każde inne. Skrajnie różne w tej
epoce w swych kulturowych przejawach są powieści „Chłopi”, „Ludzie bezdomni”
czy „Siłaczka”. Śmierć nie jest tu celem samym w sobie, ale zakończeniem żywota
ludzi, którzy próbowali coś zdziałać w swoim życiu, wyjść z niego z godnością.
W 20-leciu międzywojennym, czasie tuż po pierwszej wojnie światowej, spotykają
się różne osobowości literackie. Nadal tworzy Leśmian, ze swoim baśniowym
światem poezji, gdzie śmierć ujęta jest w ramy ludowego podania („Dusiołek”). W
wierszu „Urszula Kochanowska” tytułowa Urszulka – odwrotnie niż u
Kochanowskiego – czeka w niebie na ojca, na rodzinę; nie jest to dla niej raj.
Wspomina życie ziemskie jako okres szczęśliwości. Kochanowski postrzegał śmierć
Urszulki jako Jej wyzwolenie, drogę do raju, lepszego świata, gdzie będzie szczęśliwa.
Tutaj to czas wspominania lepszego stanu.
Kolejna
wielka osobowość to Witkacy, na którego życiu samobójcza śmierć narzeczonej
wycisnęła silne piętno, a który w końcu sam wybrał samobójstwo, wróżąc koniec
cywilizacji, którego początkiem miało być rozpoczęcie II wojny światowej. Jego
głęboko intelektualna twórczość to studium ludzkiej natury. W „Szewcach” śmierć
to skuteczne narzędzie walki politycznej, a w „W małym dworku” stanowi element
farsy i narzędzie zemsty. Jest to sposób na przejście do innego sposobu życia;
martwi nawet nie zauważają swojego stanu. Wręcz jest to część zabawy, na tamten
świat wyprawiają się całe rodziny. Nie należy jednak dać się zwieść Witkacemu.
On śmieje się z tych, którzy śmieją się na Jego sztukach.
Z
kolei Władysław Broniewski w wierszu „Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego”
opisuje śmierć człowieka - nie w walce, lecz nędzną, długą i bolesną, w
nieludzkich warunkach, w zapomnieniu. Realistyczny opis podkreśla, że
bohaterowie umierają zwyczajnie, bez patosu i w bólu Umiera nie tylko
śmiertelnie chory, skatowany człowiek. Umierają razem z nim Jego idee.
W
powieściach międzywojennych takich jak „Przedwiośnie” Żeromskiego czy „Granica”
Nałkowskiej śmierć przewija się jako zdawkowy motyw, element życia.
Natomiast w studium spisku, jakim jest „Proces” Franza Kafki stanowi wątek,
który znajduje swoje rozwiązanie w kluczowej scenie. Stanowi ona wynik wielu
zdarzeń, logicznie następujących po sobie. To studium fatum. Człowiek
najzupełniej niewinny zostaje wplątany w z początku cienką sieć intryg
zmierzających do uwięzienia i stracenia Go. Początkowo broni się, ale
zaciskająca się pajęczyna pozbawia Go woli. Do końca nie wiadomo, za co Go
skazano, za co spotyka Go tak okrutna kara. Od początku jest Mu pisana śmierć.
Bohater ma tego świadomość. Coraz częściej zdaje sobie także sprawę, że Jego
działania do niczego nie doprowadzą, że walka jest bezcelowa. W końcu, gdy
ponad wszystko pragnie spokoju, zostaje stracony jak zwierzę – po ciemku,
gdzieś na śmietnisku dwóch podejrzanych ludzi pozbawia Go życia w sposób
niegodny, bez świadków i bez opłakującej rodziny. Ta niezwykle przejmująca
scena i sposób prowadzenia narracji całej powieści, pozwalający na dokładne
śledzenie powolnego osaczania ofiary każe zastanowić się nad znaczeniem ludzkiego
życia, a także nad doświadczeniami Autora, które doprowadziły do powstania tak
specyficznego dzieła. Jest to powieść osadzona pozornie w realiach codziennego
współczesnego autorowi życia, jednak ukazuje zjawisko, które logicznie nie
powinno się zdarzyć. Moglibyśmy podsunąć bohaterowi wiele logicznych rozwiązań
sytuacji - jednakże chodzi tu o ukazanie nieuchronności następstwa zdarzeń.
Wszystko zaczyna się od jednego fałszywego kroku, potem stacza się lawina.
Ponadto znajduje tu zastosowanie teoria spisku – jakiegoś istniejącego poza
wszelkimi społecznymi umowami, na mocy którego określeni ludzie posiadają
nieograniczoną władzę i możliwości – zdarzy się wszystko, cokolwiek sobie
zaplanują, ponad rozsądkiem, logiką i prawem. Jakkolwiek prześledzić i przewidzieć
inną kolejność zdarzeń, wpleść inne, to książka i tak zakończy się śmiercią.
Zawarty tu jej obraz nie da się porównać z żadnym wcześniejszym ani późniejszym
dziełem. Jest z jednej strony błogosławiona, bo uwalnia bohatera od cierpień,
ale z drugiej strony przerażająca w swojej nieuchronności, niesprawiedliwa, i
głupia w swojej formie. Jest czymś najgorszym co może spotkać człowieka. Z
jednej strony bezimienna, a z drugiej stanowi bardzo osobistą tragedię, której
nikt nie jest w stanie pojąć. Stanowi ostateczną karę i jej narzędzie. Obraz
jest ponadczasowy i przerażający.
Dwudziestolecie międzywojenne kończy się wraz z wybuchem II wojny światowej.
Wojny, która była nie tylko konfliktem zbrojnym zaangażowanych w nią Państw,
ale także osobistym koszmarem wielu milionów ludzi, którzy ginęli z wielu
powodów i na wiele sposobów. Pisarze i Poeci tego okresu – pokolenie Kolumbów,
zmuszone przedwcześnie dojrzeć, wciągnięte w działania wojenne za wcześnie dla
zbyt młodej i wrażliwej psychiki opisują swoje przeżycia najwierniej jak mogli.
Wojna sprawiła, że przestali wierzyć, że można żyć normalnie, wypaliła się w
nich radość życia. Widzieli tyle śmierci, że nie są w stanie przyjąć, że ludzie
mogą być inni. Wojna wypaczała na wiele sposobów – zarówno oprawców jak i ich
ofiary.
„Rozmowy z katem” Moczarskiego to zapis rozmów z człowiekiem, który pozornie
jest normalny. Mimo odebranego wychowania, a za sprawą ukrytych skłonności i
umiejętnego Nim manipulowania stał się zimnym mordercą, który zlikwidowanie Getta
Warszawskiego, której to rzezi był głównym autorem, traktuje jako chwalebny
obowiązek. Indoktrynacja sprawiła, że za murami nie widział ludzi, ale gorszy
gatunek, który należy wytępić. Jest w stanie na zimno opisać różne rodzaje
śmierci, jakie potrafi zadawać, opisywać ze szczegółami drastyczne sceny.
Śmierć jest niezbędna dla porządku świata. Kliniczna, czysta, zaplanowana i
sprawnie przeprowadzona. Jak zabieg chirurgiczny, który nie budzi emocji ani
wyrzutów sumienia.
„Opowiadania” Tadeusza Borowskiego to zebrane doświadczenia autora,
przedstawione jako życiorys młodego człowieka z pokolenia autora. To stopniowe
dojrzewanie do zobojętnienia wobec śmierci. Najpierw łapanki, po których w
tajemniczych okolicznościach giną znajomi, potem wywózki do getta, gdy wiadomo
już na pewno, czym się one kończą, aż do obozu śmierci. Bohater, zdaje się, zna
już śmierć dość dobrze. Dopiero tutaj przekonuje się, jak się mylił. Poznaje
cały proces, którego końcowym etapem jest śmierć w komorze gazowej. To także
opis śmierci wyższych ludzkich uczuć. Starannie zaplanowana akcja miała za
zadanie najpierw upodlić ludzi, doprowadzić ich do stanu, gdy byli w stanie
kierować się wyłącznie zwierzęcymi instynktami i tak walczyć o życie – bez
oglądania się na słabszych. Potem całkowite zobojętnienie wobec przerażonych
ludzi z nowych transportów, wręcz wrogość wobec nich, że nie śpieszą się do
śmierci, że tyle zachodu sprawia przygotowanie ich, wreszcie ograbienie z
dobytku. Tylko w jednym momencie autor na chwilę zdaje sobie sprawę, co się z
nim stało, jak nisko upadł. Nijak się taka śmierć ma do śmierci za ojczyznę,
śmierć z miłości czy dla idei. Ci ludzie nie mają za co umierać, więc czepiają
się kurczowo życia. Tylko słabsi poddają się jej w głębokiej rezygnacji. Śmierć
jest niezasłużona, upodlona, zwierzęca. A więc ludzie reagują na nią jak
zwierzęta. Takie przejścia w młodym wielu zaowocowały nieodwracalnymi zmianami
w psychice tego pokolenia. Śmierć bohaterska nieszczęśliwie ich ominęła, a ta
zaplanowana przez ustrój totalitarny przeszła obok.
Niewielka objętościowo książka Zofii Nałkowskiej „Medaliony” niesie w sobie
duży ładunek emocjonalny. Napisana prostym językiem, niezmienionym, takim,
jakim opowiadają o sobie bohaterowie. Każde z opowiadań zawiera w sobie opis
osobistych spotkań ze śmiercią. „Profesor Spanner” zawiera relację młodego
człowieka, który uczestniczył w produkcji mydła z ludzkich ciał. Wykorzystanie
śmierci w przemyśle jako elementu procesu technologicznego, całkowite odarcie
zmarłych z człowieczeństwa i wreszcie znieczulica chłopca, dla którego do końca
życia zachowa wypaczone znaczenie śmierci to efekt zwycięstwa faszyzmu. „W
Niemczech można powiedzieć ludzie umieją zrobić coś z niczego...”. Bohaterka
„Dna” opowiada o doświadczeniach przeprowadzanych na ludziach, których przed
śmiercią starano się wykorzystać do maksimum, pozbawiając przy tym prawa do
godnego umierania. Doświadczenia przeprowadzali ludzie wykształceni, elita
kulturalna, a mimo to pozbawiona całkowicie prostych ludzkich uczuć. Kobiety
doprowadzone do ostateczności także tracą wrażliwość – aby przeżyć, jedzą
trupy. Godność umierania i należny szacunek dla umarłego zarezerwowane były dla
ludzi z lepszej rasy. W opowiadaniu „Człowiek jest mocny” mężczyzna zmuszony do
pogrzebania w zbiorowej mogile swojej pomordowanej rodziny odmawia i prosi o
śmierć. Spotyka się z odmową, bo Niemcy uznają, że jest jeszcze mocny, może
pracować. Dla tak silnej osoby, która potrafi znieść bardzo wiele, mimo
upodlenia widok zbezczeszczonych zwłok najbliższych to za dużo. Śmierć w czasie
wojny jest nagminna, pospolita, straszna i zadawana na tak wiele sposobów, na
ile bogata potrafi być ludzka wyobraźnia. W zamykającym opowiadaniu „Dorośli i
dzieci w Oświęcimiu” Nałkowska przedstawia hitlerowskie metody działania. Trzecia
Rzesza w relacji pisarki była wielkim, perfekcyjnie działającym
przedsiębiorstwem, w którym traktowano ludzi przedmiotowo, jak surowiec, gdzie
w imię ideologii mordowano masowo, szybko i sprawnie miliony ludzi. Szkolono do
tego celu ludzi, wpajając im jedyną słuszną ideologię. Nie marnowało się nic –
ani dobytek, ani ciała. Śmierć dla ówczesnych Niemców to jeden z ekonomicznych
wskaźników rozwoju ich Imperium - bezimienna, sprawna, niekosztowna. W czasie
tej wojny wrażliwość ludzka wystawiana była na bardzo wielką próbę. Cierpienia
i śmierć w męczarniach wpływała na psychikę ludzi, którzy byli zmuszeni do
biernego uczestnictwa – tutaj w likwidacji getta warszawskiego („Kobieta
cmentarna”). „Przy torze kolejowym” traktuje o litościwej śmierci. Człowiek, który
pomagał zbiegłej z transportu Żydówce, która złamała nogę, strzela do Niej,
ratując przed gorszą jeszcze śmiercią. Tylko takie okoliczności, jak wojna,
mogą popchnąć ludzi do takich wyborów.
Swoiste ujęcie kwestii żydowskiej z okresu II wojny opisuje Hanna Krall w
„Zdążyć przed Panem Bogiem”. Pisarka traktuje temat osobiście, z uwagi na swoje
pochodzenie. Postacią kluczową jest Profesor Edelman – człowiek skromny, ale
wielki bohater powstania w getcie. Był bezsilnym świadkiem przemarszu czterystu
tysięcy Żydów, idących na śmierć. Po wojnie bardzo długo dochodził do
równowagi. Został lekarzem z przypadku, ale ten zawód stał się Jego powołaniem.
Obrał sobie za cel ratowanie życia ludzkiego – bo śmierci – bezsensownej i
niepotrzebnej – doświadczył w czasie wojny. „Pan Bóg chce zgasić świeczkę, a ja
muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się
pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył.” Lekarz, mając do swojej
dyspozycji zdobycze medycyny, może ratować życie, lub zapewnić przynajmniej
godną śmierć, jaka nie mogła stać się udziałem ludzi wywożonych do Treblinki i
umierających w getcie. Jego relacja jest zwięzła, rzeczowa, pozbawiona patosu,
opowiada o nieuchronności śmierci. Profesor nie mitologizuje, a wręcz obala
legendy z tego okresu – „Zginął naród, zginęli jego żołnierze. Symboliczna
śmierć” – ironicznie zauważa; dodaje: „nie poświęca się życia dla symboli”.
„Inny
świat – zapiski sowieckie” jest autobiograficzną powieścią Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego. Tytuł zaczerpnięty został od Dostojewskiego z książki „
Zapiski z martwego domu”. Wskazuje to na ciągłość pewnego etapu historycznego –
historii łagrów - innych światów, rządzących się odrębnymi prawami, stworzonymi
dla ludzi wyrzuconych poza nawias, ludzi, którzy byli martwi już za życia. To
świat wynaturzeń, bezwzględnej walki o przeżycie, zwierzęcego czepiania się
życia. Ludziom po takich przejściach, jeśli w ogóle przeżyli, trudno było
wrócić do normalności. Tkwi tu pewne podobieństwo do niemieckich obozów zagłady,
ale po lekturze można wysnuć wniosek, że tutaj bestialstwo i systematyczność w
upadlaniu i wykańczaniu fizycznym ludzi udoskonalono daleko bardziej. Ludzie
wyniszczani byli pracą ponad siły. Tak zaplanowaną, aby jak największa liczba
więźniów zmarła. Ludzie spali na zawszonych pryczach, w strzępach ubrań,
wygłodzeni. Umierali nie tylko z przemęczenia, ale z głodu – ujawniały się tu
różne rodzaje chorób głodowych, które w połączeniu z wyniszczeniem i innymi
chorobami powodowały śmierć. Więźniowie podzieleni byli na zdatnych do pracy,
na słabszych - chorych, starszych, którzy mieli jeszcze szansę pracować
(mieszkańcy „trupiarni”) i ludzi z „aktirowki” – czyli miejsca powolnego
umierania – pozbawionych dodatkowych racji żywnościowych. Pracować znaczyło –
żyć i jeść. Całe życie więźniów było drogą do śmierci. Śmierć była
wszechobecna: jedni czuli przed nią dojmujący strach, inni czekali na nią jak
na wybawienie. Ci, którzy próbowali uciec przed nią pracując, licząc na
częściowe ułaskawienie, wykańczali się fizycznie i umierali na opuchliznę
serca. Inną grupę stanowili, jak nazwał ich Grudziński „samobójcy religijni” –
czekali na śmierć z tęsknotą. Nie mając odwagi popełnić samobójstwa, czekali aż
zabije ich w końcu beznadziejność. Nienawidzili swojej egzystencji, upadlali
się we własnych oczach – „my, gnój ludzki, powinniśmy umrzeć.”. „W obozie
śmierć nabierała metafizycznej nieobliczalności, stawała poza czasem naszego
życia, wyłamywała się z rytmu biologicznego istnienia.” pisze autor. Więźniowie
bali się umierać, bo nie wiedzieli, kiedy umrą, na co i gdzie. Zapewniali się
wzajemnie, że zawiadomią najbliższych, gdy któryś z nich umrze pierwszy. Był to
ważny rytuał, łączył tych ludzi z żywymi. Nieznajomość miejsca pochówku budziła
lęk przed całkowitym zapomnieniem. Obozy sowieckie pozbawiały więźniów jedynego
przywileju ludzi wolnych – jawności śmierci i pragnienia, aby nie zostać
zapomnianym.
Podsumowując, śmierć jako element życia i temat literacki była zawsze obecna.
Zmieniała się jej rola i ujęcie, a także znaczenie. Sposób jej widzenia
odzwierciedlał aktualne wydarzenia historyczne. W średniowieczu była Panią z
kosą, która zbierała swe żniwo podczas zarazy, w Odrodzeniu była filozoficznym
aspektem życia, końcem ciekawego życia, motywem przewodnim sztukach teatralnych,
w Romantyzmie i 20-leciu międzywojennym sposobem na rozwiązanie osobistych
problemów, zaś w czasie II wojny światowej i tuż po wojnie literackie
odzwierciedlenie przedstawiało ludzkie bestialstwo i niespotykane jak dotąd na
taką skalę masowe mordy. Ludzie zawsze bali się śmierci lub pragnęli jej.
Pisali o niej, tworzyli sztuki teatralne, pieśni, malowali i rzeźbili -
budowali jej wizerunek zgodnie ze swoimi przekonaniami religijnymi i przyjętą
filozofia życiową. Stanowiła przeciwwagę dla tego, co ukochali najbardziej –
życia, mimo iż jego znaczenie także zależne było od aktualnego poglądu
filozoficznego. Każdy człowiek przeżywa ją na swój sposób – i na swój sposób ja
opisuje, dlatego też nie sposób spotkać dwóch podobnych ujęć tego tematu,
podobnych doświadczeń i wniosków. Każdy utwór, oprócz wartości ogólnych, niesie
ze sobą osobiste przesłanie autora. Stanowi ono jeden z wielu elementów
budujących pewien ogólny literacki wizerunek śmierci.